niedziela, 17 sierpnia 2014

I shot for the sky, I'm stuck on the ground, so why do I try, I know I'm gonna fall down...

http://38.media.tumblr.com/4352923a6baba2131447987f42162f27/tumblr_msn2sxqtoe1s1ti3to1_500.jpg
       Dwadzieścia lat – na tyle wygląda i tyle w rzeczywistości ma, najwyraźniej wolne starzenie zaczyna się w późniejszym wieku.
             Teoretycznie taka sama jak i reszta kobiet w jej wieku, praktycznie tak bardzo od nich różna. Nie miała wyboru – taka już się urodziła. Przeciętna młoda kobieta ma kilka takich dni w miesiącu, gdy jej nieznośne zachowanie jest całkowicie naturalne, wiadomo - „te dni”. Leah tu odbiega od reszty – jest taki jeden dzień w każdym miesiącu, gdy delikatne ciało porasta szorstką, siwą sierścią, a w miejscu zębów wyrastają kły. Wtedy jej zachowania nie można określić nawet jako nieznośnego, Leah po prostu staje się porywcza i agresywna. Raczej nie warto wówczas wchodzić jej w drogę, bo wilczy instynkt zrobi swoje i z potencjalnego wroga pozostanie mokra, krwawa plama na ziemi. Nauczono ją, że trzeba walczyć o swoje, że życie jest tylko jedno i trzeba z niego czerpać pełnymi garściami.
            Wataha, do której należała składała się z około dwudziestu wilków. Ona sama w hierarchii stała stosunkowo wysoko jako córka Bety. Problemy zaczęły się, gdy Alfa zaczął kręcić się wokół niej, roszcząc sobie do niej jakieś prawo. Wszyscy wstrzymywali oddech, obserwując reakcję Bety. Liam Manning był starszym bratem Alfy, który zrezygnował z przewodnictwa stadu na rzecz brata, gdy poznał matkę Leah – Erin. Nie spodobało mu się to w jaki sposób jego brat próbuje pokazać swoją dominację. Doszło do walki, młodszy Manning zdecydowanie miał przewagę i wykorzystał ją. Liam poległ, spadając w hierarchii na pozycję Omegi, lecz nie na długo – zmarł od odniesionych ran. Leah natomiast odeszła, nie oglądając się za siebie, choć w jej głowie długo pobrzmiewał głos Alfy – „wróć, a wszystko będzie dobrze”.
            Błąkała się po świecie, szukając swojego miejsca na ziemi i właśnie w taki sposób znalazła się w Instytucie. Jest tam od niedawna, więc większość osób spogląda na nią jeszcze nieufnie, a i ona sama czuje się trochę jak zastraszone zwierzątko przez cały czas rozglądając się niepewnie dookoła czy nagle nie wyskoczy skądś jakiś przeklęty Nefilim by wbić jej srebrny nóż w serce. Może dlatego wiecznie chowa się w tym swoim nieszczęsnym pokoiku oznaczonym numerem 9, gdzieś na czwartym piętrze
powiązania.
____________________________________________
Cześć. Na razie wczuwam się w klimat, więc może historia i w ogóle postać Leah będzie nieco naciągana. Lubimy wątki średniej długości, choć i czasami na dłuższe nas stać. Powiązania pokręcone, zakręcone i dramaty to już w ogóle cudo świata.  

21 komentarzy:

  1. [Witam serdecznie na blogu! Bardzo ciekawa karta :) Nie wydaje mi się żeby historia Leah była naciągana, jest dobra. I niech to małe kurczątko nie boi się łowców, nic jej nie zrobią :) Ich zadaniem jest ochrona, a nie atakowanie członków Instytutu. Jedyne do czego się doczepiam to, to, że sama wybrałaś sobie przydział do akademika. Wraz z drugą administratorką stworzyłyśmy 4 piętra, każde przynależne do innej rasy. Wilkołaki mieszkają na czwartym piętrze, drugie zajęte jest przez czarownice. Proszę abyś to poprawiła. Przydzielam ją do pokoju 9, na 4 piętrze. W każdym razie miło, że dołączyłaś :) Mój Bastian spoczywa jeszcze w roboczych, ale niedługo będzie figurował na blogu i myślę, że uda nam się stworzyć jakieś powiązanie. Nie pozostaje mi nic innego niż tylko życzyć dobrej zabawy i weny!]

    Bastian jeszcze w szkicach

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzień doberek! Co za sympatyczna pani na zdjęciu. :3]

    Isabelle

    OdpowiedzUsuń
  3. [Już kiedyś miałam Izzy i postanowiłam podjąć się jej po raz kolejny. :) A jeśli wierzyć wujkowi google, to pani na zdjęciu to Chiara Ferragni. Przynajmniej taki znalazłam podpis. ;p
    Od razu pytam o wątek, bo wilcza pani mi się podoba – może Leah byłaby świadkiem jednego z treningów Izzy i już na sam jej widok chciałaby uciekać? ;p Bo innych pomysłów nie mam.]

    Isabelle

    OdpowiedzUsuń
  4. [Boziu, boziu, kartę czytałam dwa razy, i też nic konkretnego mi do głowy nie wpadło. Sophie lubi złościć wilki, i je denerwować, bo zwyczajnie się w życiu nudzi, a co. Ale, wydaje mi się że Leah to raczej i tak dość waleczna osóbka, nie wliczając tego jednego dnia, kiedy staje się wilkołakiem, prawda? Może jakoś się zgadają, i o dziwo, przypadną sobie do gustu, hm?]
    Sophia

    OdpowiedzUsuń
  5. [Może być, Soph zrobi małą krwawą jatkę, a co! :3 Zaraz zacznę, tylko zrobię sobie herbatę, i wenę zbiorę xD]
    Sophia

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka kochana ta Twoja postać, że aż szkoda pakować ją w wątek z Niklausem, wredny z niego typ. Jeśli jednak miałabyś ochotę, to myślę że możemy skleić coś sensownego.
    Pan wampir bardzo nie lubi wilkołaków. Od dawna ma z nimi na pieńku, jednak ona nie musi przecież o tym wiedzieć. Najgorsze jest to, że Sørensen wychodzi tylko nocą, a Leah raczej za dnia. Co teraz?


    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  7. W dawnych czasach - jej czasach, słyszała wiele o wampirach, wilkołakach, demonach, czy też czarownicach. Babka lubiła jej opowiadać przeróżne historie, które wywoływały wtedy na skórze Sophii dreszcze. W osiemnastym wieku Ornano była jedną z wielu młodych, nieco głupiutkich dziewczyn, które raczej żyły marzeniami. Była też jednak sceptykiem; nie uwierzyła w coś, dopóty, dopóki tego nie zobaczyła na własne oczy.
    O tym, że istnieją również inne istoty oprócz ludzi, przekonała się dopiero w momencie, gdy w jej domu pojawiła się młoda służka imieniem Mary. Mary była w jej wieku, i pochodziła ze starego rodu czarownic. Pokazała panience Ornano to i owo, przekonała do swoich zdolności, i tym samym zabiła w dziewczynie sceptycyzm, który był w niej silnie zakorzeniony.
    Sophia Ornano jednak nie myślała, że i ona kiedyś tanie się jednym z tych potworów, o których słyszała od babki.
    Dlatego też przez długi czas nie umiała się pogodzić z utratą człowieczeństwa, które zostało jej brutalnie odebrane przez męża. Nie umiała dopuścić do siebie myśli, że od teraz będzie musiała być upiorem żywiącym sie ludzką krwią. Że będzie musiała zabijać.
    Chciała umrzeć. Chciała wielokrotnie umrzeć, jednak nie dane jej to było. Musiała pogodzić się z wiecznością, która się przed nią rozciągała.
    Kiedy uciekła od męża, wpakowała się w kłopoty, narobiła sobie kilku wrogów, narobiła o swojej osobie nieco hałasu, który na szczęście szybko uciekł. Mogła więc cieszyć się spokojnym, wiecznym życiem.

    Chyba jak każdy wampir, tak i Sophia nie przepadała za wilkołakami. Jedynie utrudniały jej spokojną egzystencję, te kundle. Zabiła ich kilka w swoim wampirzym życiu. Spodziewała się, że tak już będzie zawsze. Że będzie likwidować wilkołaki w chwili, gdy zajdą jej za skórę, bądź po prostu jej nie podpadną do gustu. Będąc w Instytucie, trzymała się z dala od wilkołaków. Schodziła im z drogi, nie mieszała się, nie robiła problemów - i oni również nie robili problemów. Tak więc Sophia żyła z nimi w spokoju, jeśli tak można to nazwać.
    Leah jednak zwróciła jej uwagę, sama nie wiedziała dlaczego. Obserwowała ją przez kilka kolejnych dni, próbowała jako tako poznać, nie mieszając się z nią w rozmowę. I sama nie wiedziała, co też ją podkusiło, aby iść za dziewczyną, gdy ta wybierała się do parku. Chyba dobrze zrobiła, ta Sophie, że za nią poszła, bo już niedługo po tym, jak przekroczyła bramy parku, i szła kilkanaście metrów od Leah, zauważyła grupkę tych wyrostków. Tego nie lubiła w dzisiejszych młodzieńcach. Że wyobrażali sobie za dużo, że mogli zachwycić kobietę głupim tekstem, albo też wziąć ją sobie siłą, gdy ta stawiała opory. Dlatego też, gdy podeszli do Manning, otaczając ją, przyspieszyła kroku.
    -Panowie, nie ładnie. Młoda dama chce w spokoju przejść się wieczorną porą, a wy ją zaczepiacie. Czyż nie nauczono was w domu kultury wobec kobiet?-zapytała, stając kilka kroków od grupki. Nie zdziwiło ją to, że w ramach odpowiedzi została wyśmiana. Ale to był błąd, bo takie zachowanie ją rozzłościło.
    -Należy odpowiadać, kiedy zadaje się pytanie-powiedziała, w wampirzym tempie pojawiając się obok pierwszego z młodzieniaszków. Nim ten zdążył się obejrzeć, wykręciła mu rękę, przysuwając twarz do jego szyi.Uśmiechnęła się, po czym spojrzała na dziewczynę.
    -Odsuń się, na chwilkę, moja droga-powiedziała, po czym spojrzeniem wróciła do przerażonego chłopaczka. Krew zaczęła ze strachu szybciej krążyć w jego żyłach, stała się bardziej kusząca. A przecież Sophia nie mogła odpuścić darmowego posiłku, prawda?
    Sophia

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Cześć. Sympatyczna wydaje się ta Twoja pani. Nasze panie mogą się znać od momentu w którym przyszły do Akademii. Moja Audrey też jest tu od niedawna, więc mogły razem tu przyjść. Jeśli masz pomysł na wątek, to pisz a ja wtedy zacznę :) ]
    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy miejski zegar wybił godzinę dwudziestą drugą, otworzył drzwi od swojego pokoju i przeciągnął się leniwie. Korytarze, choć całe jego piętro przeznaczone było dla istot nocnych, były opustoszałe i spokojne. Ruszając powoli przed siebie, czuł na skórze powiew wieczornego wiatru, który wdzierał się do instytutu przez wielkie, otwarte okiennice. Gdyby tylko mógł, pozostałby w akademikach choćby całą noc i kolejny dzień, lecz niestety musi się pożywiać. Gdy tego nie robił, czuł się lekko osłabiony, jego zmysły nie działały tak perfekcyjnie, a humor najzwyczajniej mu nie dopisywał.
    Na londyńskich ulicach panował spokój, od czasu do czasu ktoś pojawił się na chodniku wracając to z pracy, to udając się do klubu lub do znajomych. Nie musiał dowiadywać się, gdzie i po co ktoś poruszał się o tej godzinie po ulicach, gdyż przy odrobinie wysiłku i chęci mógł bez problemu wyczytać to z ich umysłów. Nie robił tego za każdym razem, gdyż osoby o których wiedział mniej niż powinien, stanowiły dla niego bardzo smaczne kąski.
    Swoje ofiary dobierał z chirurgiczną precyzją. W ciągu długich i niekiedy nudnawych pięciuset lat swojego życia, to stanowiło dla niego główną i często jedyną rozrywkę pośród spokojnych nocy. Czasem miał ochotę na dojrzałą kobietę, innego dnia marzył mu się natrętny dla rodziców nastolatek. Niekiedy kusił się nawet na dzieci, śpiące spokojnie w swoich kolorowych pokoikach, jednak do nich posiadał pewien dystans, gdyż smak ich krwi nie podchodził mu tak jak osoby dorosłej. Za krwią zwierzęcą zdecydowanie nie przepadał, toteż w lesie spotkać go można tylko wtedy, gdy wybiera się na nocne łowy dla rozrywki.
    Zatrzymał się przy stacji benzynowej, której kasjerka zapasjonowana i pochłonięta oglądała nocny program w telewizji. Szczerze, nie zwrócił nawet uwagi na to, co wyświetla ekran tego śmieciowego pudła. O wiele większą uwagę przyciągnęły bujne loki kobiety, które podczas śmiania się odchylała delikatnie do tyłu, aby dać upust rozbawieniu tym żałosnym teleturniejem. co też ci ludzie widzą w tym nonsensie? No nic, nieważne. Ważne, że znalazł kogoś odpowiedniego.
    Przeszedł przez drzwi, a cichutki dzwoneczek nad jego głową dał jej znać, że właśnie przyszedł do niej kolejny klient.
    - Dobry wieczór. - powiedziała uprzejmie, nie mogąc powstrzymać się od posłania w jego kierunku lekkiego uśmiechu.
    On oczywiście go odwzajemnił, nie odpowiadając zupełnie nic. Patrzył tylko na nią, świdrując wzrokiem jej brązowe źrenice i lustrując całą jej figurę. Zawstydziła się, co mógł wyczytać z jej zarumienionych policzków i przyspieszonego tętna. Po co mu to czytanie w myślach, skoro kobiety zdradzają swoje uczucia do niego jeszcze zanim zdąży wypowiedzieć chociażby jedno słowo? Niepojęte, ale podobało mu się to. Lubił być adorowany, choć nie było mu to do szczęścia aż tak potrzebne. Podszedł do lady i oparł na niej jedną z dłoni.
    - Patrzę na ciebie od dłuższego czasu. - zaczął, drugą dłonią chwytając jej podbródek - I nie mogę się napatrzeć.
    Blondynka spuściła wzrok i ukradkiem zerknęła na zegarek spoczywający biernie na jej nadgarstku. Była tak oszołomiona jego wizytą, że nie do końca wiedziała jak powinna się zachować, aby nie wyjść na idiotkę.
    - Ja... Kończę za piętnaście minut. - odpowiedziała mu nieśmiało, unosząc wzrok i znów napotykając jego oczy.
    - Nie wytrzymam. - odparł stanowczo, nadal czekając.
    Zmieszała się i pospiesznie szukała jakiegokolwiek rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamknąć kasę, potem jeszcze policzyć pieniądze... Muszę jeszcze szybko zabrać rzeczy z zewnątrz, a potem mam autobus. Cholera, a co jak nie zdążę? W mordę! Nie mogę, a może właśnie zdążę? Taki facet, wiedziałam że mi się dziś poszczęści! Ciekawość wzięła górę, musiał poszperać trochę w tej jej głupiej główce, w której napotkał taki zamęt i rozterki, jakich się domyślał.
      Kiedy w myślach dziewczyny nastała cisza, kobieta wyprostowała się.
      - Jeśli chcesz, potrzebuję pomocy w przeniesieniu jednej skrzynki. Znajduje się ona z tyłu budynku. - przechyliła głowę i przygryzła wargę.
      Uniósł brew i spojrzał w kierunku, w którym zapraszała go dłonią.
      - Nie odmówię pomocy kobiecie. Nigdy. - odparł, kłaniając się lekko i przepuszczając ją przodem, aby za nią przejść przez drzwi zaplecza.
      Kiedy znaleźli się z tyłu, nie było tam oczywiście żadnej skrzyni. Jednak nie musiała się tłumaczyć, on nie potrzebował jej wyjaśnień. Zanim zdążyła się odwrócić, objął ją dłońmi w talii i obrócił w swoim kierunku. Z nadmierną prędkością przyparł ją do ściany, a dziewczyna wstrzymała oddech nie wiedząc, co się tak naprawdę dzieje. Nie była jednak przerażona, a nawet bardziej podnieciła się czując, że nie może drgnąć nawet na milimetr. Wpił się w jej usta, a jego dłonie błądziły pod jej koszulką. Kiedy uznał, że nie ma ochoty na żadne cielesne zbliżenie, jedna z jego rąk przytrzymała jej gardło, podduszając ją lekko i tłumiąc każdy jęk zatrzymany na ustach.
      - Przeprosiłbym, ale w ostateczności i tak nie będziesz tego pamiętać. - rzucił urokliwie i wgryzł się w jej kark tak delikatnie, że nawet nie pisnęła.
      Byłoby tak idealnie, gdyby ktoś mu nie przeszkodził, czyż nie? Sączył szkarłatny napój powoli, czerpiąc przyjemność z bliskości jej ciała i o mało nie pomyślałby, że jego ofierze również się to podoba. Kiedy był już u kresu, wyczuł zapach innej kobiety. Kobiety, która przyprawiła go o nieprzyjemnie dreszcze gdyż od razu wiedział, z kim będzie miał do czynienia. Oderwał się od blondynki, oblizując powoli wargi.
      Kiedy wiedział, że stoi tuż za nim warknął żartobliwie, naśladując odgłosy które zazwyczaj zdarzało się wilkołakom wydawać z siebie, kiedy napotykali go na swojej drodze. Rozciągnął szyję, poruszając głową w lewą i prawą stronę, a pośród towarzyszącej im ciszy można było dosłyszeć strzyknięcie jego kręgów szyjnych.
      - Cześć, piesku. - powiedział tylko, dłonią nadal przytrzymując gardło dziewczyny, aby następnie rzucić w kierunku przybyszki wrogie spojrzenie.
      Nie podobało mu się, że mu przeszkodziła.

      Wybacz zwłokę.
      Niklaus

      Usuń
  10. [ Witam w Instytucie! Kartę przeczytałam już wczoraj wieczorem ale z racji tego, że mój internet nie pała do mnie miłością, nie mogłam skomentować. Wcale nie jest naciągana, nawet tak nie myśl. Jak dla mnie jest świetna, odwaliłaś kawał dobrej roboty, a zdjęcie i dziewczyna na nim piękna *.* Życzę wielu wątków i mam nadzieję, że pozostaniesz z nami bardzo długo :) ]

    Marco

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Moja Audrey zapewne wyśmiałaby tą prośbę, bo uważałaby likantropię za coś świetnego. No wiadomo, że tak nie jest, ale ona nie jest wilkołakiem, więc nie wie. Pomysł mi się podoba, ale powiedz czy robimy wątek w przeszłości czy teraźniejszości? ]
    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  12. [Oto jestem! :D Dlaczego wy mnie katujecie i każecie wymyślać pomysły?! Nie jestem specem od pomysłów :< Jedyne co przychodzi mi do głowy to, to, że dzielny Bastian uratuje Leah. Może pewnego dnia gdy dziewczyna wyjdzie na spacer (gdzieś daleko od Instytutu) spotka tego pana, który ostrzy na nią ząbki. Przepychanki i tak dalej. Wtedy pełniący służbę Bastian będzie przechadzał się leśnymi ścieżkami i jej pomoże? No wiem oklepane :<]

    Bastian

    OdpowiedzUsuń
  13. [Nie mamy szklarni, ale za to mogłaby wymknął się nocą do kapliczki. Bastek mógłby mieć służbę, patrol i zajrzałby tam. Dałby jej pouczającą gadkę, że tylko wampiry mogą spacerować w nocy po ogrodach i tak dalej. Poinformowałby, że musi to zgłosić, ale ona by go błagała. Zgodziłby się, ale w zamian za podwójną rekompensatę. Coś za coś. Tutaj ty coś wymyślisz ;p I jak skończymy akcję w kaplicy możemy wpleść ten mój pierwszy pomysł :) jeśli się zgadasz to zaczynaj od razu wątek ;]

    Bastian

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Zacznijmy w przeszłości aby zakreślić historię, a potem zrobimy przeskok. Mam nadzieję, że długość Ci odpowiada, jeśli nie, to skrócę/wydłużę kolejny :) ]

    Kilka tygodni temu

    Audrey siedziała w samym środku ciemnego lasu. Uwielbiała takie miejsca. Było tam cicho, a dzięki temu można było skupić się na uporządkowaniu myśli, których przybyło w ciągu ostatnich kilku dni. Dziewczyna rozbiła tam sobie prawdziwy obóz. Owszem, uwielbiała wygodne życie w luksusach, ale czasy, w których żyła, były różne i nie obce jej było chowanie się w ziemiankach. Tak jak podczas II Wojny Światowej, gdy pomagała przeprowadzać Żydowskich mieszkańców Warszawy, gdy ci uciekali przed Nazistami. Spędziła w kanałach więcej czasu niż ktokolwiek, z obecnie żyjących. Wtedy wykazała się miłosierdziem i prawdziwym współczuciem. Chciała pomóc, chociaż wiedziała, że walka będzie nierówna i że wielu straci życie. Niejeden człowiek umarł na jej rękach, na tych samych z których ciekła krew wielu innych. Jej życie jest pełne tego rodzaju historii. Jej biografia byłaby idealnym podręcznikiem do historii z zakresu XVII-XXI wieku. Zaliczyła rejs Titanic'iem, miała przyjemność poznać Kubę Rozpruwacza oraz uniknęła stosu w Salem. Można byłoby z tego zrobić porządny serial, a nie szmiry jak większość z nich. Właśnie, to że O'Hara jest czarownicą wcale nie oznacza, że nie wie co to telewizja i internet. Uroki XXI wieku nie są jej obce. Ha, ma też telefon z różową obudową, bo jak szaleć to szaleć, jak go zdobyła, lepiej nie pytać.
    Czarownica przyglądała swoją, zużywaną już, Księgę Czarów, która w ciągu czterech wieków rozpasła się bardzo. Przez te czterysta lat nabrała już doświadczenia i mogła zrobić rzeczy, które oczy śmiertelników zobaczą tylko w filmach. Nawet nie wiedzą co tracą. Nie chciałaby być na ich miejscu i żyć w świadomości, że nie ma czegoś takiego jak magia i dziwne kreatury.
    W pewnej chwili, od czytania, oderwał ją cichy odgłos łamanej gałązki i szelest opadniętych i zeschłych liści. Blondynka w mgnieniu oka schowała Księgę do swojej ogromnej torby, z którą się nie rozstawała i szczelniej okryła się kocem. Nie chciała aby jakiś włóczęga czy turysta dostał zawału, na widok jej lisiego ogona. No właśnie. To byłą rzecz, która odróżniała ją od zwykłego człowieka. Miała prawdziwy, lisi, przeraźliwie rudy i długi ogon. Nie doczepiła go, ani nie dostała w jakiś magiczny sposób. Urodziła się z tą częścią ciała i o dziwo lubiła ją, choć musiała ukrywać. Zawsze śmieszyły ją te filmowe wizerunki czarownic, które są stare, brzydkie i niejednokrotnie mają zieloną skórę oraz szpiczasty noc. Cóż, zielonoskóre czarownice widziała, więc z tym się mogła pogodzić, ale nigdy nie widziała takich maszkaronów, jak co po niektóre filmowe bohaterki.
    Teraz, gdy już byłą zakryta, miała pewność, że nikt nie pomyśli że może być kimś innym, niż zwykłą podróżniczką. Rozejrzała się więc dookoła, a po chwili jej oczy powędrowały w stronę, z której dochodził szelest.
    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  15. Uśmiechnął się pod nosem słysząc jej słowa. Dziś naprawdę nie miał ochoty na żaden konflikt, a już tym bardziej nie z wilkołakiem, który dyktował mu warunki postępowania.
    Spojrzał na lokowaną blondynkę, która oddychała ciężko i przymykała powieki z osłabienia. Szkoda mu było porzucać krew tak słodką, tym bardziej że tym razem posiłek został mu podany niemalże na tacy. Kłem przygryzł swój wskazujący palec i rozsmarował kropelkę gęstej i ciemnej krwi na poranionej szyi kasjerki, aby ta zagoiła się w mgnieniu oka. Odetchnął ciężko, rozluźnił uścisk i ignorując chwilowo dziewczynę zza pleców, uniósł podbródek nieznajomej.
    - Zdecydowanie dziś jest twój szczęśliwy dzień. - powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach, zagłębiając się w jej oczy swoim spojrzeniem – Wracaj do środka i zamykaj tę cholerną stację. Byłem z tobą na tyłach budynku, pomogłem ci przenieść tę wyimaginowaną skrzynię, a po podziękowaniach i uprzejmościach wróciłaś za ladę. - tłumaczył jej każdy szczegół leniwie i bardzo dokładnie, mając ogromną ochotę na wymyślenie czegoś głupiego. W ostatniej chwili się powstrzymał, dając dziewczynie spokój – Kiedy odszedłem w drugą stronę, nie nalegałaś na mój powrót, a każdy nasz fizyczny kontakt, którego tutaj doświadczyłaś był tylko twoją chwilową fantazją. Teraz idź, zanim się rozmyślę. - popchnął ją, a kiedy posłusznie zniknęła za tylnymi drzwiami, poprawił mankiety czarnej koszuli i rozpiął górny guzik przy kołnierzyku.
    - Zadowolona? - powiedział zadziornie, powoli odwracając się w jej kierunku.
    Był wyższy, i to znacznie. Pomimo tego, że dziewczyna próbowała wyglądać groźnie i postawnie, dla niego była zbyt potulna aby mógł uchwycić jej odwagę i pokazanie pazurków.
    - Ładnie to tak przeszkadzać dorosłym? - uniósł jedną brew i pieszczotliwie pogłaskał ją po włosach.
    Wyglądała bardzo młodo i musiał przyznać, że była na swój sposób urocza. Choć nie pałał miłością do futrzanej rasy, cała ta sytuacja niemało go bawiła, więc postanowił poczekać na jej rozwinięcie. Podejrzewał również, że dziewczyna posiada o wiele więcej lat, niż przypisują to jej młode rysy, lecz kto zabroni mu tych kąśliwych uwag?
    - Przerwałaś mi kolację. - zaczął wyraźnie zamyślony, po czym odgarnął część jej pukli odsłaniając tym samym lewą stronę jej szyi. Uśmiechnął się. - Rozumiem, że oferujesz siebie za nią? Szlachetnie. - pokiwał głową z uznaniem, po czym ich spojrzenia się spotkały.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  16. Miała charakterek, przyznał to w myślach i zwrócił również uwagę na to, że swoją kiełkującą odwagą powoli zaczynała mu imponować. Być może nie był to podziw, jakim zdarzało mu się darzyć utalentowanych łowców, wiekowych wampirów czy też dojrzałych przywódców watah, ale jednak – na swój sposób chciał ciągnąć ten do nikąd nie prowadzący dialog. Tym bardziej, że denerwowała się z sekundy na sekundę coraz bardziej.
    Pokiwał głową z wyraźną dezaprobatą, kiedy usłyszał jej słowa dotyczące pożywiania się na zwierzętach.
    - Bronisz ludzi, a bezbronnych zwierząt ci nie żal? Cóż za brak serca… – powiedział zaczepnie, po czym przysunął do piersi prawą dłoń, która zwinięta była teraz w pięść i wyrażała, jak (nie)bardzo się tym przejął – Jakby nie patrzeć, to chcesz czy nie również jesteś nim po części, a skoro nie masz nic przeciwko odnośnie pożywiania się na zwierzętach, mam w połowie twoją własną zgodę – wzruszył delikatnie ramionami i teatralnie rozłożył ręce, a kiedy spojrzał na nią ponownie puścił w jej kierunku oczko.
    Kiedy zaczęła grozić mu watahą, był pod wrażeniem. O wiele bardziej podobałoby się mu, gdyby sama próbowała przestraszyć jego osobę pokazami własnej siły i umiejętności, lecz podejrzewał że wolała tego uniknąć. Na pewno miała trochę oleju w głowie, a w końcu wilkołak jest istotą całkowicie odmienną do wampira – krwiopijcy są samotnikami, działania w grupie tyczą się tylko nowonarodzonych, którzy muszą z początku otrzymać podporę od swoich towarzyszy. Jeśli chodzi o wilkołaki, w grupie drzemie ich siła i potęga, działając w pojedynkę jego zdaniem są o wiele, o wiele słabsi.
    Uśmiechnął się widząc, jak skóra dziewczyny jeży się pod jego dotykiem. Temperatury ich ciał były tak odmienne, że ta różnica mogła wywołać dla niej bardzo nieprzyjemne doznania, dla niego – wręcz przeciwnie. Spojrzał na nią z jednej strony, później przeniósł wzrok na drugą, aby w ostateczności przeczesać oczami jej ciało od stóp do głów. Choć zwrócił uwagę na jej groźby, wiedział że nawet jeśli do watahy należała, nic mu tutaj nie grozi. W razie ataku wystarczyłoby bardzo szybkie ulotnienie się, lub poszybowanie ku górze pod postacią nietoperza, co według niego nie należało do przyjemnych doznań. Wolał tego uniknąć.
    Kiedy tak się jej przyglądał, w pewnym momencie zniknął, zostawiając za sobą lekki powiew wiatru.
    - Zbliża się nów. – jego głos dobiegł z lewej strony, choć ciało nie było dostrzegalne gołym okiem – Podobno teraz rozpoczyna się okres, kiedy czujecie o wiele intensywniej, niż zazwyczaj. – echo przeniosło się na przeciwną stronę, a przed blondynką pojawiła się tylko niewyraźna smuga.
    Przebiegł jeszcze kilkakrotnie niedaleko kobiety, aby w ostateczności przystanąć na chwilę i pozwolić, aby jego kolejną kwestię poprzedziła głęboka cisza, którą osobiście uwielbiał. Był tak przyzwyczajony do zgiełku dużych metropolii, że wiejska cisza była dla niego niczym balsam dla uszu.
    Zmaterializował się w końcu tuż za jej plecami i stał zupełnie tak, jak ona podczas jego pożywiania się. Tyle, że on zmniejszył dystans dzielący ich od siebie.
    - Jeśli cię bardzo zdenerwuję, co oczywiście jest bardzo prawdopodobne… – zaczął niemalże szeptem, nie ukrywając pracy wyobraźni i zastanowienia – Przemienisz się. – bardziej stwierdził, niż zapytał ale nie zamierzał zakończyć na tym swoich przemyśleń – A kiedy już się opanujesz i powrócisz do swojej ludzkiej postaci, pozbawi cię to ubrań, prawda? – dorzucił wyraźnie zainteresowany i przeczesał dłonią włosy, które rozwiały mu się na wszystkie strony podczas wcześniejszego poruszania się.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Myślałam też nad Benjaminem Eidemem, ale wygrał Beech. W takim razie mogę zaproponować wąteczek, jeżeli tylko będziesz miała ochotę. Masz tylko jakiś pomysł, czy może myśleć nad czymś? Co prawda ostatnio nie jest to moją dobrą stroną, ale powoli trzeba będzie to zmieniać po zostało niewiele z wakacji, a szkoła właśnie tego wymaga :( ]

    Marco

    OdpowiedzUsuń
  18. Blondynka siedziała i wsłuchiwała się w dobiegające odgłosy. Coś co było w lesie wyraźnie zbliżało się do miejsca, w którym przebywała. Nie ucieszyło jej to, bo nie miała ochoty rozmawiać ze śmiertelnikiem. W takich sytuacjach czuła się niezręcznie, choć dobrze wiedziała, że nie musiało tak być. Dziwne, że pomimo tylu lat nadal potrafiła czuć się niezręcznie, chociaż nie powinna. Miała czterysta dwanaście lat, a zachowywała się jakby ledwo przekroczyła piętnaście. Być może w przeliczeniu na wiedźmowe lata, właśnie tyle miała. Gdy miała jeszcze kilkanaście lat, nie potrafiła wyobrazić sobie własnego wyglądu jak skończy sto albo dwieście lat, nie mówiąc już o czterystu. Tak właściwie to nie zmieniła się prawie wcale, tylko charakter i sposób ubierania miała inny. Te dwie rzeczy różniły ją od swojej dawnej wersji. Aktualnie to już nawet nie obchodziło ją to, jak będzie wyglądać, gdy skończy tysiąc albo i trzy tysiące lat. Być może wtedy pojawią się pierwsze zmarszczki i pierwsze siwe włosy, albo już na zawsze będzie zamknięta w tym ciele. Jak wampir, albo coś równie okropnego.
    Z początku całą ta nieśmiertelność była bardzo atrakcyjna, ale teraz, gdy dziewczyna naprawdę dojrzała, zaczęła dostrzegać, że to wszystko nie ma sensu. Z każdym tygodniem jej moc rosła, z każdym kolejnym miesiącem i z każdym kolejnym rokiem dziewczyna była jeszcze lepszą i potężniejszą wiedźmą niż dotychczas, ale co z tego, skoro nie miała się z kim z tego cieszyć i chwalić się, że po wielu, nieudanych próbach odprawienia rytuału, w końcu jej się to udało. Oczywiście, że miała przyjaciół, ale niektórzy z nich nie byli nieśmiertelni i po prostu umierali. Przeżyła już wiele wspaniałych osób i za każdym razem ich pożegnanie sprawiało ogromny ból, więc po jakimś czasie zdecydowała że nie będzie dawać nikomu szansy na zbliżenie się do siebie.
    Wytężyła swój wzrok, gdy w oddali, między drzewami pojawił się, niewyraźny zarys postaci. Nie miała pojęcia, kto to mógł być, ale z każdym kolejnym krokiem postać stawała się coraz wyraźniejsza. Pomimo tego, że osobnik wciąż był skryty między drzewami, to Audrey potrafiła dostrzec, że byłą to sylwetka kobiety. Dziewczyna miała przepiękne blond włosy, które lekkimi falami opadały jej na ramiona.
    O'Hara od razu pomyślała, że tajemnicza dziewczyna nie mogła być zwykłym człowiekiem. Miała takie przeczucie. Wiedziała, że nie jest wampirem, bo pomimo tego, że były w środku lasu, to i tak promienie słoneczne przedzierały się przez korony drzew, więc krwiopijcy nie ryzykowaliby poparzeń i zaczekaliby do wieczora. Dopiero wtedy, gdy dziewczyna podeszłą bliżej i pokazała znamię, blondynka przekonała się z kim ma do czynienia. Z wilkołakami miała styczność kilka razy w swoim życiu. Czasem były to dobre spotkania, ale na niektóre wilkołaki trafiła w nieodpowiedniej porze.
    – Chcesz pozbyć się dłoni? – spytała spoglądając na dziewczynę. Można powiedzieć, że domyślała się o co może ją prosić wilkołak, ale ta prośba była niemożliwa do spełnienia i niewiarygodnie głupia.
    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  19. [Hej, hej :3 Bardzo fajna postać. (Uwielbiam takie :3). Jakbyś miała ochotę na wątek to zapraszam do siebie. Razem możemy wymyślić jak zacząć =)]

    Vanessa

    OdpowiedzUsuń
  20. Bastian kolejny raz w tym tygodniu pełnił służbę. Nie było to dla niego zbyt miłe, ponieważ chłopak wolał spędzać wieczory inaczej niż na pilnowaniu murów Instytutu. Niestety musiał wypełnić swoje obowiązki, więc bez najmniejszego sprzeciwu wyruszył na patrol. Wraz ze swoim kolegom przyszło mu sprawdzić ogród i kapliczkę.
    - Ty przeszukasz ogrody, a ja sprawdzę kościół. - polecił Bastian i zniknął za zakrętem.
    Szybko znalazł się przy ogromnych, złoconych drzwiach, które bez większego trudu otworzył. Już, gdy stawił pierwszy krok w środku wiedział, że nie jest sam. Maszerował bardzo cicho, ściskając w dłoni swój nóż. Ostrym spojrzeniem zmierzył dziewczynę, która w samej koszulce siedziała przy jednym z cenniejszych obrazów. Chwilę zastanawiał się co z nią zrobić.
    - Nie powinno cię tutaj być. - syknął i podszedł do niej i patrząc prosto w oczy - Myślę, że musisz nauczyć się zasad, które obowiązują w Instytucie.
    Bez większego namysłu szarpnął ją za rękę i zaczął prowadzić w tylko mu,i innym łowcą znanym kierunku.
    - Poczekajmy aż inni wrócą z patrolu. - oznajmił, gdy znaleźli się w wielkiej hali, która była ośrodkiem szkoleniowym łowców - Trenerzy zdecydują co z tobą zrobić.
    Bastian zawsze oddawał nocnych spacerowiczów w ręce instruktorów. Nie chciał sam wymierzać im kary, bo on był od zabijania demonów, a nie od dawania nauczek. Postanowił więc poczekać na całą grupę i spokojnie odmeldować się do pokoju. W tym czasie pozbył się wszelkich narzędzi mordu, które miały pomagać mu w walce. Było ich naprawdę sporo.
    - Swoją drogą dzięki, że uratowałaś mnie od spędzenia reszty nocy na buszowaniu po lesie.

    Bastian

    OdpowiedzUsuń