Audrey
O'Hara
|| Amerykanka || urodzona 12.06.1612 w Salem || Czarownica || Lisi ogon ||
|| Szukajcie w pokoju numer IV na piętrze II ||
|| Szukajcie w pokoju numer IV na piętrze II ||
Urodziła się w najbardziej odpowiedni okres dla czarownicy, w najprzyjemniejszym miejscu na ziemi. Dokładnie osiemnaście lat po jej narodzeniu, zjawisko zwane obecnie mianem " Polowania na czarownice" sięgnęło szczytu. Ojca nie poznała nigdy, a jej matka spłonęła na stosie. Kobieta, przyjmując na siebie winę za to co popełniła córka, została uznana za winną uprawiania czarnej magii i straciła życie. Dziewczynie cudem udało się uciec z tego piekła. Po świecie tułała się sama, od czasu do czasu napotykając się na różne istoty. Nauczyła się korzystać ze swoich zdolności, przez co jest jedną z lepszych wiedźm. Potrafi przywoływać demony oraz zna kilka ciekawych sztuczek.
Audrey, bo takie imię przyjęła, gdyż poprzednie uważa za staroświeckie i brzydkie, jest osobą zwracającą na siebie uwagę. Pierwszym co widzisz, gdy na nią spojrzysz, a ona akurat będzie stać tyłem, to jej rudy, lisi ogon, którym macha na wszystkie trony. O dziwo bardzo lubi tę część ciała i przestała ją ukrywać już kilkadziesiąt lat temu. Właśnie dzięki niemu została przyjęta do amerykańskiej grupy cyrkowej, z którą podróżowała i występowała przez kilka lat. Był to krótki, biorąc pod uwagę jej wiek, epizod w jej życiu i już na pewno tego nie powtórzy. Jednak niech ten uroczy dodatek was nie zwiedzie, bo dziewczyna należy do tych zawziętych, egocentrycznych i trochę niemiłych osób. Lubi ironizować i mówić to co myśli. Lata samotnej wędrówki i pokonywania różnych przeszkód sprawiły, że O'Hara zdała sobie sprawę, że jest na tyle silna aby poradzić sobie z prawie wszystkim. Mówi, że niczego się nie boi i faktycznie nie okazuje strachu nawet w najbardziej przerażających sytuacjach. Wybacza, ale nie zapomina. Zawsze szuka zemsty. Jest ambitna i ciekawa. Na pewno nie jest spokojna i potrafi uczynić komuś z życia piekło. Uważa, że nie ma lepszej i silniejszej istoty niż ona.
Dziewczyna doskonale wie,
jakie robi wrażenie na innych, a zwłaszcza na osobnikach z
płci przeciwnej, którzy chcą jej zaimponować. Lubi być w centrum
uwagi, ale nierzadko woli posiedzieć w samotności aby zebrać
myśli albo najzwyczajniej w świecie odpocząć od całego zgiełku
i innych ludzi. Audrey jest dość niemiłą osobą, która rzadko
kiedy powie cokolwiek uprzejmego, jednak za swoimi
przyjaciółmi stanie murem w każdej sytuacji. Dąży
do wyznaczonego przez siebie celu nawet po trupach, nie przejmuje
się krzywdą innych ludzi. Najważniejsze, że to jej nic złego
się nie dzieje. Gorszej zołzy i
złośnicy ta ziemia nie nosiła. Diabeł w skórze anioła.
|| Powiązania || Album || Więcej ||
___________________________________
Kartę poprawię, obiecuję.
Wątki i powiązania jak najbardziej na tak :)
Przejmie ktoś mojego Rozpruwacza, bardzo proszę :)
[Witam serdecznie na blogu! Bardzo mi się spodobała karta :) Nie dopatrzyłam się w niej błędów, aczkolwiek zmęczona dzisiejszym dniem mogłam coś przeoczyć. Moja karta aktualnie figuruje w roboczych, ale gdy tylko ją opublikuję zgłoszę się do ciebie po wątek. Myślę, że ona Bastian dogadaliby się :) Mam nadzieję, że nie zniechęcisz się tym chwilowym chaosem, dopiero zaczynamy :) W imieniu dyrekcji życzę miłej zabawy i weny!]
OdpowiedzUsuńBastian jeszcze w szkicach
[Drugi gif jest zajebiaszczy *_* Pani jest bardzo ciekawa muszę przyznać :) Zyczę owocnych wątków! :*]
OdpowiedzUsuńCain
[ Witam serdecznie w Instytucie! Karta jest idealna. Nic dodać, nic ująć. Jak dla mnie wcale nie musisz jej poprawiać. Pani ze zdjęcia i gifu taka piękna *.* Błędów też nie wychwyciłam, informacje wszystkie zawarte. Twój pokój mieści się na piętrze drugim, a numer pokoju to cztery. Mam nadzieję, że pozostaniesz z nami na długo i będziesz się tutaj świetnie bawiła. ;) ]
OdpowiedzUsuńMarco
[ Nie wiem dlaczego, ale akurat na nim mi przypomina Fridę Gustavsson. W takim malusieńkim stopniu. Chciałabym mieć włosy takie jakie ma Marloes. Dobra, dobra. Już odkładam marzenia na później. Możliwe, że go znasz. Josh Beech. Chyba jeden ze sławniejszych modeli, także piosenkarz. Serio? W takim razie się ogromnie cieszę, bo dość długo nad nią pracowałam. Dziękuję ;) Pewnie, że mam. Masz może jakiś pomysł? :) ]
OdpowiedzUsuńMarco
[ Bardzo dziękuje za pomoc przy poprawianiu tekstu. Mam ochotę na jakiś wątek z Panią ale pomysłu brak...]
OdpowiedzUsuńMelanie
[Cain z chęcią skusi sie na wątek, ale pomysłu z jego strony brak]
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że wątek wyjdzie nam albo bardzo dobry, albo wręcz przeciwnie - chodzi tutaj oczywiście o charaktery, gdyż Niklaus jest z natury osobą bardzo arogancką i egoistyczną, a Audrey jest do niego bardzo podobna. Nie potrafię na razie wczuć się w klimat tego bloga (co mam nadzieję z czasem minie), ale wydaje mi się, że najsensowniejsze byłoby, gdyby znali się długo przed pobytem w instytucie. Może to on pomógłby zbiec dziewczynie z Salem?
Niklaus
Niestety, na pewno nie z dobroci serca. Jeśli już, to ciekawość mogła popchnąć go do takiego czynu, a że akurat ta dziewczyna potrzebowała pomocy - użyczył jej.
OdpowiedzUsuńMożemy również pójść trochę dalej i zmienić trochę jego charakterek - Niklaus nie posiada rodzeństwa, nigdy się nikim nie opiekował, a z innymi wampirami nie żyje w zgodzie. Co powiesz na to, żeby dziewczyna jako jedyna obudziła w nim poczucie obowiązku i chęć zaopiekowania się zagubioną czarownicą? Traktowała go wtedy jak starszego brata (choć oczywiście ich kontakty nie muszą się w tych ryzach utrzymywać), a on odpędzał wszelkie zagrożenia do czasu, aż w pełni nie opanowała swoich zdolności. Gdy to nastąpiło, coś stanęło pomiędzy nimi. Tylko co?
Namieszałam, ale pod Twoją kartą nie chcą dodawać mi się komentarze i już czwarty raz piszę to samo...
Niklaus
[Cain nie da się wykorzystać i albo dostaje to czego chce albo ta osoba, która nie dotrzymała obietnicy kończy jako jego przekąska, więc gdyby tak miało być Audrey już dawno była pozbawiona krwi, ale pomysł mi się podobał. Może to Audrey będzie chciała coś od Caina?]
OdpowiedzUsuńZrobimy tak, że Niklaus ją porzuci. Kiedy zobaczy, że w pełni włada swoimi mocami i że będzie w stanie poradzić sobie sama, odsunie się od niej i ucieknie. Być może ze strachu przed tym, że zaczął darzyć ją uczuciem i pewną troską. Dobrze?
OdpowiedzUsuńNiklaus
[ Może poznały się wcześniej, zanim znalazły się w Instytucie. Może Leah szukałaby pomocy czarownicy, licząc na to, że mogłaby z niej zdjąć klątwę likantropii, ale to niestety nie było możliwe. W każdym razie później razem odnalazły drogę do Instytutu i zdecydowały się na schronienie tam ;) Mogą się po prostu przyjaźnić. Nie wiem, może chcesz coś dodać? ;> ]
OdpowiedzUsuńLeah
[ Jak wolisz ;) Mnie to jest obojętne i dostosuję się do Twojego wyboru. :3 ]
OdpowiedzUsuńLeah
[Pomysł? Jejku, nie za bardzo. Jestem zachwycona twoją postacią i myślę, że Bastian może potajemnie podkochiwać się w Audrey :) Chłopak rysuje i wszędzie nosi ze sobą szkicownik. Może kilka rysunków przedstawiających ją trafiłoby do niej? Nie wiem, naprawdę :< Nie jestem specem od pomysłów.]
OdpowiedzUsuńBastian
Zadałaś bardzo dobre pytanie. :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że lepiej jeśli pierwszy wątek poprowadzimy w teraźniejszości. Kiedy już jakoś sobie wszystko wyjaśnią, być może cofną się myślami do wspomnień i wtedy jako przerywnik wpleciemy wątek z przeszłości. Nie wiem jakie umiejętności do końca posiadają czarownicy, ale być może będą mogli oboje zanurzyć się te minione wizje i odświeżyć pamięć. Jeśli nie, zostaniemy przy pierwszej wersji. ;)
Niklaus
Wreszcie nastała noc. Chłopak wreszcie miał czas wolny od treningów i bitew. Patrol nocny również go dziś nie obowiązywał dlatego mógł w pełni korzystać z ulubionej pory. Upewniając się, że nikt nie pilnuje bocznych wejść wymknął się z zamku. Noc była ciemna i przejrzysta. Na niebie wisiał księżyc, w pełni, świecący tak jasno, że nie musiał używać steli, dopóki nie dotarł do granicy ogrodu. Kroczył wąską ścieżką, pomiędzy drzewami, których korony odcinały strumień promieni srebrnej tarczy. Niebieskie światło wydobywające się z srebrnego rysika oświetlało mu drogę. Spacerował w kompletnej ciszy. Uwielbiał być samemu i rozmyślać na różne tematy. Cały ten hałas panujący we wnętrzu Instytutu nie robił na nim większego wrażenia. Trzymał się z boku, z dala od wszystkich istot. Ograniczał się do krótkich rozmów z przyjaciółmi na korytarzu i na treningach. Z innymi rozmawiał, gdy musiał. On ich obserwował i jedyne co robił to wymieniał wymowne spojrzenia. Nie miał ochoty zaciskać z nimi więzów, które po kilku tygodnie rozpadłby się. Właśnie dlatego zawsze przebywa sam.
OdpowiedzUsuńMaszerował kamienną ścieżką w stronę kościelnego dziedzińca. Odpychał od siebie kolejne gałęzie, które tarasowały przejście. Czasem naprawdę go denerwowały. Nie raz wracał z licznymi zadrapaniami na twarzy, przez co musiał tłumaczyć się dyrektorowi. Na szczęście Palmer traktował jego wszystkie wybryki z przymrużeniem oka. Był jego ulubieńcem, traktował go jak syna, którego nigdy nie miał. Dlatego Bastian mógł swobodnie spacerować po przepięknych terenach Instytutu. Oczywiście musiał pilnować, aby nocni stróże nie zauważyli jak się wymyka, bo wtedy miałby naprawdę przechlapane. Zatrzymał się gwałtownie, gdy usłyszał trzask łamanych gałązek. Narzucając kaptur na głowę schował się za drzewem. Wychylił się zza niego szukając w ciemności jakieś postaci. Przyglądając się niewyraźnemu konturowi jakiegoś drobnego ciała wstrzymał oddech. Jeśli byłby to jakiś Nocny Łowca natychmiast usłyszałby go. Patrolujący Nefilim rysując na swoim ciele specjalnie runy, które pomagają im w pilnowaniu porządku i wykryciu jakiegoś zagrożenia. Jednak, gdy chłopak zauważył coś doczepionego do tyłu postaci zdał sobie sprawę, że to żaden z jego kompanów. Odskoczył od drzewa i podszedł bliżej. I wtedy ją zobaczył. Spacerowała w świetle księżyca, perfekcyjna jak zawsze. Na sam jej widok delikatny uśmiech zawitał na jego twarzy. Audrey od bardzo dawna mu się podobała. Była dla niego jak księżniczka ze snów, ale niestety mieszkająca na wysokiej wieży. Niedostępna dla niego, a przeznaczona dzielnemu wojownikowi. Jedyne co mu pozostało to podziwianie jej piękna z oddali, w cieniu.
[Wybacz jeśli będą błędy, ale nie sprawdzałam odpisu.]
Bastian
Leah nie liczyła sobie wieków, jak większość nadprzyrodzonych stworzeń, z którymi miała do czynienia. Miała zaledwie dwadzieścia lat, zatem jej doświadczenie w kwestii magii i tego typu rzeczy było niewielkie. Wiedziała, że jest trochę silniejsza i szybsza od innych dziewczyn, ale to wszystko. Nie posiadała jakichś bajeranckich mocy, no może poza tą, że raz w miesiącu, gdy księżyc ukazywał cały swój majestat jej ciało pokrywało się siwym futrem, a zęby przekształcały się w ostre jak brzytwa kły. Nic ciekawego. Była wówczas niczym więcej, jak nieco większą wersją zwyczajnego wilka, choć zdecydowanie groźniejszą.
OdpowiedzUsuńNie odpowiadało jej to. Nie chciała tego daru. Chciała po prostu odciąć się od tego życia i nie martwić się tym, czy aby na pewno znajdzie odpowiednie miejsce do przemiany, czy aby na pewno nikomu nie wyrządzi krzywdy, czy aby na pewno nikt nie wyrządzi krzywdy jej. W każdym razie… może niewiele wiedziała na temat magii, ale wiedziała, że istnieje, a to wystarczyło by rozpocząć poszukiwania. Błąkała się po lasach, próbowała natrafić na jakiś ślad wiedźm, które kiedyś osiadały w Salem, jednak nic nie szło tak, jakby sobie tego życzyła. Przez kilka tygodni kompletnie nic, aż nagle wpadła na pewien trop. Jakiś człowiek opowiadał o tym, że widział w lesie przedziwne stworzenie. Określił je jako kobietę-lisa. Była to, jak twierdził, młoda i bardzo urodziwa dziewczyna, której ciało zdobiła długa, ruda kita. Dla Leah to już było coś, nie znała bowiem żadnego innego stworzenia, które mogłoby mieć równie charakterystyczny znak. Wilki były wilkami, wampiry wampirami, a demonów ludzie nie widzieli.
Manning udała się w te rejony lasu, które wskazywał nieznajomy wędrowiec. Ładnych parę godzin zajęło jej odszukanie jakichkolwiek śladów, ale w końcu poczuła w powietrzu zapach, którego nigdy dotąd nie czuła. Gdyby kiedykolwiek miała przyjemność obcowania z czarownicą rozpoznałaby go natychmiast, niestety Leah nigdy tego typu istoty nie spotkała tudzież mogła się tylko domyślać, co też kryje się za tym zapachem.
Szła powoli i spokojnie w tylko sobie znanym kierunku, choć paląca nadzieja niemal krzyczała w niej by zerwać się do biegu i jak najszybciej odnaleźć wiedźmę, która być może będzie w stanie jej pomóc. Nie zwróciła uwagi na to, że zachowuje się zdecydowanie mniej ostrożnie niż dotychczas. Widać nie chciała się dłużej ukrywać. Powoli wyszła zza krzewów i drzew na polanę, na której znajdował się niewielki obóz, a na samym jego środku siedziała blond włosa kobieta. Leah przez chwilę zastanawiała się czy to aby na pewno ta kobieta, o której mówił wędrowiec, bo nie dostrzegła lisiego ogona, nie ostudziło to jednak jej zapału. Z nieśmiałym uśmiechem zbliżyła się do niej.
- Cześć – przywitała się błądząc spojrzeniem po ziemi. Chyba nie do końca przemyślała to, co chciała zrobić. – Proszę, powiedz mi, że dobrze trafiłam i jesteś tą osobą, której szukam i która może mi pomóc pozbyć się tego – odsłoniła nadgarstek, na którym widać było znamię w kształcie księżyca, które było znakiem rozpoznawczym większości likantropów.
Jej, mam nadzieję, że to nie jest tak beznadziejne, jak mi się wydaje, że jest.
[ Wszystko wydaje się dobre, ale chyba zdecyduję się na pomysł z numerem jeden. Jeśli Tobie pasuje to od razu zacznę. Przepraszam, że się tak ociągam, ale aktualnie męczę się z przepisywaniem zeszytu do polskiego. Matura i trzeba uzupełnić niektóre braki z pierwszej klasy :( ]
OdpowiedzUsuńMarco
[W sumie pomysł mi sie podoba :) Jedynie prosiłabym o zaczęcie.]
OdpowiedzUsuńCain
Och, to pamiętne salem. Nie zagrzał tam miejsca, lecz swoje chwile spędzone w tym miasteczku pamięta jasno i wyraźnie po dziś dzień. Z jego pomocą zamordowano tam dwie kobiety, które posądzone o czary spłonęły na stosie. Pomijam oczywiście zabójstwa dokonane przez niego przelotnie w celu pożywienia się, gdyż takie nie zapadały mu w pamięci i ulatniały się już chwilę po fakcie. Jednak pozostałe, te które wymagały od mężczyzny choćby małej interwencji pamiętał dokładnie. Co było według niego w tym wszystkim najciekawsze? Nie rzucił na nikogo uroku. Wszyscy ludzie, którzy się tam znajdowali działali świadomi własnych czynów, od niego wyszła jedynie plotka kierowana ku przypadkowej kobiecie. Uwierzyli. Zrobił to dwa razy, dwa razy stos zapłonął, a ludzie żyjący na tym świecie zaczęli zadziwiać go coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńJego ostatni dzień w tym miasteczku był naprawdę pełny wrażeń. Mieszkańcy zaczęli obsesyjnie poszukiwać wskazówek, które zazwyczaj prowadziły donikąd, lecz jeśli dana kobieta sprawiała wrażenie zbyt podejrzanej – bezpodstawnie trafiała do więzienia, aby następnie usmażyć się po zachodzie słońca. Tak właśnie było z pewną damą, której śmierć oraz rodzina wpłynęła na dotychczasowe poglądy i zachowania wampira. Wiedział, że jest niewinna, wiedział, że umiera na stosie z powodu ludzkich igraszek umysłu, lecz nie zatrzymał mieszkańców przed jej uśmierceniem – choć mógł. Kobieta nie była jedną z tych dwóch nieszczęsnych ofiar, do których śmierci przyczynił się on sam, a jednak czuł się za nią w jakiś niewyjaśniony sposób odpowiedzialny. W ostateczności starał się nie zwracać na to uwagi, co wychodziło mu całkiem dobrze.
Zaraz po wykonaniu egzekucji tłum rozproszył się. Mężczyzna leniwie rozpoczął poszukiwania odpowiedniej osoby do pożywienia się, a wtedy podążając za zapachem który szalenie go zainteresował, zobaczył Ją.
Dziewczyna o blond włosach stała pośród przeciskających się ludzi i popychana nie drgnęła ani o milimetr. Jej pusty wzrok wpatrywał się w dogasający ogień, który z pasją odbijał się jej źrenicach. Czym była?, pytał sam siebie, nie natrafiając nigdy wcześniej na tak intensywny zapach kobiety.
Z odpowiedzią nie musiał długo czekać, gdyż nazajutrz ludność miasteczka wyruszyła na kolejne polowanie. Tym razem trafiło na córkę okrzykniętej czarownicy, której popiół jeszcze zalegał na drewnianym podeście głównego placu. W końcu co w rodzinie to nie zginie, a mieszkańcy nie potrzebowali głębszych i dokładniejszych dowodów w jej sprawie, wystarczyły im w zupełności więzy krwi pomiędzy kobietami. Nie miał pojęcia kim było to dziewcze, a już na pewno nie spodziewał się ujrzeć tej jasnowłosej zagadki minionego wieczoru. Całe zgromadzenie, trzymając w rękach pochodnie i przeróżne przedmioty obronne pomaszerowało w obranym przez wielebnego kierunku, a wampir maszerował pośród nich, ot co. Jemu też należała się jakaś rozrywka, a w tłumie zawsze było się niewinnym, gdyż konsekwencje i kary tyczyły się tylko jednostek.
Jako że wzrok posiadał ostrzejszy od pozostałych, zobaczył ją już z daleka, kiedy stała w jednej z okiennic tak, jakby w spokoju czekała na ich przybycie. Działał pod wpływem impulsu i nieraz zastanawiał się, co stałoby się gdyby tak nie postąpił. Teraz to jednak nieważne, ponieważ zrobił to i odwrotu od podjętej decyzji nie było.
Energicznie i gwałtownie rozejrzał się wokół własnej osi. Szukał jakiegoś punktu zaczepienia, czegoś co pomoże odwrócić uwagę maszerującej kolumny choćby na chwilę. To właśnie wtedy zauważył przypadkową dziewczynę, która najwyraźniej niezainteresowana procesami czarownic, skręcała kilka metrów przed nimi w zaułek i na jego szczęście, również była istotą jasnowłosą.
Usuń- Tam! - warknął, aby zwrócić na siebie ich wzrok - Tam, ucieka! - wskazał dłonią na przestrzeń przed sobą, gdzie sylwetka kobiety znikała właśnie w ciemności.
Ruszyli gwałtownie, rycząc na lewo i prawo, a podczas tego wychwalali Pana i dziękowali mu za wskazanie grzesznicy, która będzie niemało zaskoczona, gdy już do niej dotrą.
Niklaus odczekał chwilę i w mgnieniu oka znalazł się w progu drzwi , które były wejściem do domu dziewczyny. Przekroczył go i wszedł na górę po schodach, spiesząc się wyraźnie.
- Chodź. - powiedział spokojnie, gdy odnalazł ją w jednej z izb na piętrze - Nie mamy dużo czasu.
* * *
Wszędzie rozpoznałby jej zapach, a w instytucie wyczuł go już po pierwszym kroku postawionym na kamiennej posadzce. Z początku nie uwierzył, w końcu co tak potężna czarownica jak ona miałaby robić w taki miejscu? Choć z drugiej strony, co tak potężny wampir jak on miałby robić w takim miejscu? Instytut zapewniał dodatkowe zabezpieczenie, a tego nigdy za wiele.
- Audrey? - przystanął i wypowiedział jej imię ledwo słyszalnie.
Zapach kobiety nasilił się, a on rozpoznał jej oddech i delikatne, cichutkie kroki nawet po tylu minionych latach.
Odwrócił się i zauważył, że dziewczyna chce niepostrzeżenie odejść, choć to on powinien się przed nią ukrywać. To on ją opuścił, nie ona jego. Przebył cały korytarz w ciągu ułamka sekundy i zagrodził jej drogę, spoglądając czarownicy głęboko w oczy.
- Moja mała Audrey. - nie mógł się powstrzymać, więc uśmiechnął się ciepło na jej widok.
Lecz ciepłego przyjęcia nie spodziewał się wcale.
Lepiej być nie musi, bo jest bardzo dobrze. Gorzej ze mną, wybacz jeśli za bardzo ingerowałam w Twoje wyobrażenie o ucieczce z Salem.
Niklaus